Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wirus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wirus. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 24 marca 2019

Muzyczny wirus z czajnikiem w tle

"Darwin z niekłamanym zdziwieniem pisał w O pochodzeniu człowieka: Skoro zaś ani zamiłowanie, ani zdolność do wytwarzania tonów muzycznych nie są właściwościami oddającymi najmniejszą nawet przysługę człowiekowi w jego codziennym trybie życia, musi się je zaliczyć do zdolności najbardziej tajemniczych, w które człowiek jest wyposażony."
Muzykofilia Opowieści o muzyce i mózgu, Oliver Sacks


Muzyka jest zjawiskiem fascynującym (pomimo swojej bezużytności), mózg również, więc połączenie tych dwóch tematów jest niezmiernie przyjemne. Autorem jest neurolog, więc wie o czym pisze. Zaczyna się interesująco - o nagłym uwielbieniu muzyki, muzycznych napadach, muzyce natrętnej, muzycznych halucynacjach.
Przykłady są oczywiście z życia wzięte, a objaśnienia neurologiczne zrozumiałe (na razie) dla prostego nieneurologa (czyli dla mnie).

Do czytania włączam sobie muzykę skrzypcową, no bo jak już dostać halucynacji, to najlepiej jakichś przepięknych. Słucham, w mózgu moje różne synapsy i neurony się delektują, a w wolnym międzyczasie chodzę sobie na spotkania książkowe w mieście Łodzi.
Spotkania w pierwszych dniach wiosny polegają głównie na bezie Pawlowej i spacerach, co szczegółowo udokumentowałam przezfotograficznie (spacer tylko, bo bezę zjadłam zbyt szybko, taka była dobra)

Cienie na drodze, w tym jeden z kucykiem a trzy bez:


Świeża wiosenna zieleń i świeża wiosenna woda:


Malowniczy bruk (jakoś mnie urzekł ogromnie, nie wiem czemu, może ma jakieś harmonie w sobie):


Czajka w szpilce (nie, nie, obok szpilki, bo w szpilce nie wolno było):


Zakaz z cebulą:

Niewinne rozrywki kulinarne (ale nikt nie zginął ani nie ucierpiał):


Czajka w czajniku (a właściwie obok, chociaż do czajnika niby zakazu nie było):


 W centrum wiosna, tymczasem w naszych górach, jak mi relacjonuje moj ulubiony podróżnik, wszystko naraz.




Rękodzielniczo szydełkuję chustę virus. Potwierdzam na własnej osobie sprawdzoną teorię, że virus uzależnia. W dodatku jest świetnym wzorem dla początkujących - powtarzalny i zawsze wiadomo, gdzie się jest, co w przypadku szydełkowania nie jest wcale takie oczywiste.
To moja druga praca na szydełku, więc nie mogę się nadziwić, że umiem takie różne wachlarzyki i w dodatku równo.


Muzykofilię zakładam muzyczną oczywiście zakładką:


Pozostając już w bardzo wiosennym nastroju, dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze. Dobrego dnia! :))

niedziela, 17 marca 2019

Oko w nałogu

"Uświadom sobie, że zostajesz wysłany do prowincji Achai, do tej prawdziwej, właściwej Grecji, w której - jak to się ogólnie przyjmuje - miała swoje początki kultura, literatura, nawet płody ziemi; uświadom sobie, że zostajesz wysłany w tym celu, ażeby zaprowadzić ład wśród państw wolnych, to znaczy do ludzi, którzy są prawdziwymi ludźmi, do ludzi, którzy są jak najbardziej wolni, którzy zachowali prawa natury dzięki swoim zaletom, zasługom, życzliwości, dzięki temu, iż przestrzegają przymierzy i wreszcie - dzięki pobożności!"

"Kiepski to sposób rządzenia, kiedy władza doświadcza swojej mocy znieważając drugich, źle, jeżeli stara się pozyskać sobie drugich szerząc postrach; jeżeli chcesz coś osiągnąć, to o wiele większe znaczenie ma okazywana życzliwość, aniżeli szerzony postrach. Lęk bowiem przemija z chwilą, kiedy odchodzisz, miłość - pozostaje, i tak jak lęk przeradza się w nienawiść do ciebie, tak życzliwość w szacunek."
Pliniusz Młodszy, Listy

Takich rad udzielał Pliniusz młodemu zarządcy, no taki zaborca, to nawet przyjemny jest. Sam Pliniusz, zarządzając Bitynią, budował ludziom nowoczesne termy do kąpania, zasypywał śmierdzące rzeczki, przekopywał szlaki spławne, doprowadzał wodę źródlaną nowymi akweduktami, dbał o gimnazja i publiczne pieniądze. Walczył też z zabobonami.

"...wielu bowiem ludzi w różnym wieku, różnego stanu, obojga płci jest i nadal będzie narażonych na to niebezpieczeństwo. I nie tylko miasta, ale wsie, i wioski opanował ten zabobon jak zaraza.
Zdaje mi się, że można ją zahamować i z niej wyleczyć."

Zabobonem tym oczywiście było młode chrześcijaństwo, którego Rzymianie obawali się jako nowego stowarzyszenia, tak samo jak się bali stowarzyszenia strażaków. No cóż, nikt, nawet zaborca, nie jest jednak doskonały.

Ja tymczasem zajmuję się zupełnie nie zarządzaniem, ale czystymi przyjemnościami. W pobliskim mieście Łodzi otworzyło się bowiem miejsce pokus i uzależnień. Co miałam zrobić? Poleciałam w sobotę w samo oko nałogu.



Były zdjęcia, ciasteczka i mandarynki, a potem piłam pyszną kawę u przyjaciółki i podziwiałam nowe nabytki (no święty przecież nawet by uległ i zakupił na takie widoki). Nabytków było niewiele, zabrałam się do domu zwykłą taksówką, nie tirem, więc nawet nie mam za dużych wyrzutów sumienia.

W domowych pieleszach koszyczkowa serwetka rozwijała się systematycznie i dosyć szybko, nauczyłam się słupków potrójnych, pikotków i oczek ścisłych i bardzo jestem ze swojej nowej wiedzy zadowolona i dumna.





Pozostaje mi tylko starożytnymi sposobami nagotować krochmalu i ją zablokować. No i zabrać się za kolejną szydełkową robótkę, czyli chustę wirus.


W oryginale żółty nie jest żółty, ale limonkowy. I w takich limonkowych nadziejach i planach pozostaję z sympatią i szacunkiem. Dziękuję za wasze odwiedziny i przemiłe komentarze - dobrego dnia! :)