Dzisiaj podsumuję mój hafciarski luty.
* Domki "Pory Roku"
Po skończeniu sowy od Lanarte, przyszła kolej na następny haft z okresu 2018-2020. Sięgnęłam po domki. Brakowało mi bardzo mało, a mianowicie zaledwie kilka krzyżyków w czwartym domku.
Spędziłam nad nim kilka wieczorów oglądając filmy z rodziną i dłubiąc powolutku po kilka krzyżyków coraz nowym kolorem. Niby mało krzyżyków zostawało, ale zmiana kolorów i mocowanie nici po kilku krzyżykach spowalnia haftowanie. Sami pewnie wiecie.
Widzicie, że po długim przechowywaniu haftu z igiełką, porobiły mi się rdzawe kropki w miejscach gdzie igiełka była przymocowana. Przyznam, że te rdzawe kropki zostały mi i żadne płyny nie wyprały mi tego. Pogodziłam się z tym, że ciut mi będą widoczne po oprawieniu, bo niestety są zbyt blisko domku i nie da się tego ukryć. Pogodziłam się z tym, że obraz będzie posiadał swój ślad historii. To jest historia tego obrazu. Każdy nasz wyhaftowany obraz ma swoją historię.
Pierwszy domek już posiadał linie konturowe. Zostały one zrobione od razu po wyhaftowaniu pierwszego domku, a dopiero później, haftując drugi domek, przypomniało mi się, że najlepiej jest najpierw wszystko wyszyć, uprać tkaninę, a dopiero wtedy wyhaftować wszystkie linie konturowe. Bo podczas prania tkanina się kurczy, i kontury nie będą tak mocno napięte jak przed praniem, i z czasem może to spodobać rozluźnienie się linii konturowych. Taką wiedzę zaczerpnęłam kiedyś oglądając jeden z filmików hafciarskich dziewczyny, która miała spore doświadczenie w hafcie krzyżykowym. To nie jest jakaś powszechna reguła, bo sporo dziewczyn, przeważnie, które haftują obrazy firmy Dimensions, haftują backstitch od razu podczas haftowania krzyżyka, żeby później nie spędzać sporo czasu haftując sam backstitch. (Są hafciarski, które wręcz nienawidzą backstitch) Przyznam się, że na samym początku, kiedy spotkałam się z backstitchem, to nie byłam nim zachwycona. Nudziło mi się, strasznie mi się nudziło. Teraz nie mam żadnego problemu z tym, żeby przez kilka dni haftować tylko linie konturowe. Np w maju spędzałam średnio 3 dni na wykonanie backstitchu dla każdego domku i 3 domki zrobiłam po kolei. Z dwa tygodni haftowałam samym backstitchem, i w tym samym kolorze, i jakoś nie czułam się sfrustrowana nim. Podoba mi się mieć odskocznie od haftu krzyżykowego i fajnie później też wracać do krzyżyka.
* Soda " Haftujące kotki"
Po skończeniu czwartego domku, odłożyłam obraz z domkami na później. Dlaczego nie zaczęłam haftować linie konturowe domkom, nie wiem. Nie pamiętam. Prawdopodobnie tak byłam podekscytowana sową, że nie chciałam szybkiego ukończenia następnej pracy. Chciałam te fajne uczucie mieć też później, wiosną bądź latem. Bo ja uwielbiam te przyjemne uczucie kiedy ma się pracę skończoną. Następne dla mnie fajne uczucie, gdy praca zostaje oprawiona.
Też tak macie?
Tyle już miałam kiedy wzięłam kotków na tamborek. Miałam już zahaczone drugie piętro, więc postanowiłam, że wyhaftuję wszystkie kotki. Widziałam obrazy z wyhaftowanymi tylko kotkami z maszynką do szycia i prezentowały się ślicznie. Ale mnie dopadł sentyment, że jak je zaczynałam, miałam w planach wyhaftowania całego obrazu, więc niech tak zostanie. Powolutku zaczęłam dłubać kotków wzwyż.
* Dimensions " Max in the Adirondacks"
Mój zakup lutego. Każdego miesiąca staram się zrobić jeden malutki zakup, żeby nie obciążać budżet domowy jednym dużym zakupem w roku.
W lutym udało mi się kupić ten oto zestaw na ebay.co.uk na aukcji za przyzwoitą cenę. Tak, tak. Tam czasami ceny na aukcji mogą skoczyć nieprzyzwoicie wysoko. A do tego dochodzi przesyłka za granicę UK i trzeba też policzyć podatek,który zostanie nałożony na paczkę od jej wartości,bo to nie jest już UE. Dlatego, czasami można tylko oczy pogonić i pomarzyć, a może kiedyś się uda.
Teraz już mam dwa takie zestawy i nie jestem pewna co do Maggie, do tej kotki przy maszynce do szycia. Maggie mi się zawsze podobała najmniej z tych trzech.
Życzę Wam sporo weny i czasu na swoje ulubione pasje!