Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sydney. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sydney. Pokaż wszystkie posty

2 cze 2013

Sydney Harbour Bridge.

Untitled Po śniadaniu w przedostatni dzień w Sydney pojechałam do portu i zaczęłam od odwiedzenia muzeum sztuki współczesnej.Untitled Trafiłam na kilka niezłych wystaw, ale muzeum jest nieduże i dość szybko je zwiedziłam.Untitled Untitled Przespacerowałam się po porcie, przeszłam pod mostem, a z czasem wylądowałam w parku z obserwatorium i ładnym widokiem ze szczytu górki.Untitled Untitled
Później weszłam na most, żeby przedostać się na drugą stronę.Untitled Z zazdorścią patrzyłam na ludzi pluskających się w basenie na dachu hotelu Hyatt.Untitled Untitled Untitled Widok z Kirribilli na operę i miasto można często zobaczyć przy okazji zdjęć Sydney. Przed przyjazdem miałam nawet wyobrażenie jak wygląda cała okolica, ale w rzeczywistości okazała się zupełnie inna, heh.Untitled Chyba nie ma miasta z piękniej ulokowanymi basenami niż Sydney – pomyślałam sobie już na spacerze z Coogee do Bondi Beach.W Kirribilli można pływać z widokiem na most i port w oddali.Untitled Wracałam znowu na piechotę, na dole odbywała się ceremonia ślubna. Untitled Untitled W końcu dotarłam też do Royal Botanic Gardens, ale byłam już tak zmęczona, że nie miałam siły na dogłębne zwiedzanie parku. Położyłam się na trawie i odpoczęłam.Untitled Później przeszłam się jeszcze po centrum i kilku sklepach. Zajrzałam też do Queen Victoria Building, ekskluzywnego centrum handlowego.Untitled Wewnątrz znajdowała się przechodząca przez trzy piętra, 24-metrowa choinka z 60tys lampek i 144 tysiącami kryształowymi ozdobami Svarowskiego.Untitled Metro Monorail, miejska kolejka, zatrzymująca się w kilku popularnych atrakcjach Sydney. Funkcjonuje od 25 lat, ale pod koniec czerwca zostanie zamknięta i wyburzona.

30 maj 2013

Another coastal walk in Sydney.

Untitled Wraz z początkiem weekendu Magda i Przemek zabrali mnie na Sydney Fish Market, popularny targ rybny. Jak już będę duża, to w takich miejscach będę  przepuszczać pensję.Untitled Piękne i tradycyjnie drogie homary.Untitled Sydney Fish Market jest trzecim największym targiem rybnym na świecie. Podobnie jak w przypadku numeru jeden- Tsukiji w Tokio, komercyjna część jest niewielka, dlatego nie sprawia wrażenia aż tak dużego.Untitled Kupiłam kilka ostryg na spróbowanie.Untitled Untitled Magda lubi kupować tutaj sashimi, więc skorzystaliśmy z okazji i wybraliśmy sobie ryby na lunch. Nie zjedliśmy na zewnątrz, ale zapakowane zabraliśmy ze sobą, żeby później zjeść w parku.Untitled Z targu pojechaliśmy do South Head, dzielnicy znajdującej przy wejściu do portu. Po drodzę mijaliśmy jedne z najdroższych domów w Sydney, a fragment drogi bardzo skojarzył mi się z odcinkiem Market Street w San Francisco, gdzie wjeżdżając pod górę za plecami ma się piękny widok na miasto. Ciężko wysiadało mi się z samochodu, bo te wszystkie widoki sprawiły, że najpierw musiałam pozbierać szczękę.Untitled Piękne klify, duże wysokości, ocean...to zdecydowanie klimaty lubiane przez samobójców, a sława The Gap to nie tylko spektakularne widoki. Plakaty (jak powyższy) starają się odwieźć od pomysłu skończenia ze sobą, informują o możliwości zasięgnięcia pomocy przez lifeline, poważniejszą wersję telefonu zaufania. Na Golden Gate Bridge w San Francisco nawet zamontowano telefon dla takich krytycznych sytuacji.Untitled Jak stanęłam w miejscu skąd zazwyczaj skaczą ludzie, pomyślałam sobie, że wybrałabym raczej inne miejsce. Rzucanie się na takie równe skały to jak skakanie na chodnik z wieżowca. Golden Gate bardziej do mnie przemawia. Untitled
 Zeszłyśmy z Magdą do parku, gdzie czekał już na nas Przemek i zabraliśmy się za lunch.
Ostrygi skropione sokiem z cytryny, sashimi z tuńczyka, łososia i jeszcze jednej ryby, której nie pamiętam. Żałowałam, że nie wzięłam większej porcji, wszystko było takie dobre.
Untitled Untitled
 Po lunchu kontynuowaliśmy spacer.Untitled
Niektóre domki przypominały mi Karaiby.
Untitled Styczeń mógłby już zawsze kojarzyć się z takimi kolorami!
Untitled Untitled Untitled Doszliśmy na niewielką plażę Camp Cove, która miała w sobie coś z Lazurowego Wybrzeża. Wiem, że to kolejne porównanie, ale często jakieś rzeczy/miejsca przywodzą mi na myśl inne. Na plaży panował ścisk, bo było sobotnie popołudnie, ale najbardziej niesamowite wydało mi się to, że woda od strony portu jest tak czysta.Untitled Untitled Nieczęsto będąc w jakimś mieście można przy okazji znaleźć się w parku narodowym. Sydney nie przestawało zaskakiwać.Untitled Widok na Camp Cove Beach.Untitled Większość zdjęć z dzisiejszego posta kręci się wokół tego samego widoku- zatoki i zarysowującego się w oddali Sydney. Totalnie wakacyjna atmosfera, a jednak te miniaturowe budynki przypominały, że wciąż jesteśmy w dużym mieście.
 Z każdą minutą rosło we mnie przekonanie, że za kilka lat znajdę się w tym samym otoczeniu i powiem do siebie "pamiętasz Ula, jak w dokładnie w tym miejscu zapadła decyzja, że wrócisz tu na dłużej? No i jesteś, wohoo!"
Untitled Dalej minęłyśmy Lady Bay Beach, plażę nudystów.Untitled Północna krawędź South Head, kiedyś strategiczne miejsce gdzie strzeżono "bramy Sydney", ale do dzisiaj część tej okolicy zajmują tereny militarne. Untitled
W pobliżu znajduje się też jedna z najstarszych latarni w Australii i tam zakończyłyśmy spacer.
Po tym dniu już nie miałam żadnych wątpliwości, że Sydney to jedno z najpiękniej położonych na świecie miast.

28 maj 2013

Manly Beach, Sydney.

Tyle się działo zimą, że nie zdążyłam skończyć relacji z Australii, kiedy następne podróże ustawiły się w kolejce.
Przypomnę, że od Sydney rozpoczęła się moja grudniowa podróż związana z wygranym biletem lotniczym. Po spędzeniu tam jednego dnia poleciałam do Nowej Zelandii, później do Melbourne, na Tasmanię i na zwiedzenie Sydney zostawiłam sobie kilka ostatnich dni przed opuszczeniem Australii.
Magda była tak miła, że znowu ugościła mnie u siebie, podpowiadała gdzie powinnam się wybrać i co zobaczyć. Piątek, dzień po przylocie z Tasmanii, wydawał się w sam raz, żeby popłynąć na Manly Beach w północnej części miasta. Pogoda była idealna, a prom nie pękał jeszcze w szwach od weekendowych tłumów.

Untitled Z promu zobaczyłam wreszcie najsłynniejszą budowlę Sydney, operę.Untitled Untitled Czułam się odrobinę jak w Nowym Jorku, płynąc promem z Manhattanu na Staten Island, ale tutaj widoki były jeszcze ładniejsze.Untitled Upał, plaża pełna ludzi... Ciężko było wtedy wyobrazić sobie, że Europa pogrążona jest w zimie.
Untitled
Na początek wypożyczyłam deskę surfingową na 2h. Cały ten czas spędziłam w wodzie, złapałam kilka fal, a po oddaniu deski opalałam się aż słońce było na tyle nisko, że plaża znalazła się w cieniu.
Untitled Na koniec przespacerowałam się po okolicy.Untitled Untitled Untitled Untitled Deptak prowadzący z promu na plażę.Untitled Untitled Untitled Untitled Droga powrotna.Untitled Sydney Harbour Bridge.