do tego posta dosyć długo, bo i praca rozłożyła się w czasie. W końcu moja dłoń, powiedziała dość i choć bardzo chciałam, nie dotrwałam do końca. W zasadzie mogłam to przewidzieć, bo ten, kto robi transfery ręcznie, na nitro wie, ile to pracy. Chodziło tylko o to, w którym momencie się zatrzymam. No i się stało. Dobrze, że trochę udało się zrobić. Chodzi o pszczółkowe transfery dla pana Eliasza.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Miłego weekendu!!!