Być może skrzacik zdenerwuje niektórych, bo nikt jeszcze o zimie nie myśli, ale powstał spontanicznie, zupełnie przypadkowo. Wersja pierwsza zakładała aniołka śpioszka, ale nijak pięknego aniołka nie przypominał, więc nastąpiła zmiana planów i mamy skrzacika. Butów nie ma, bo skoro tyle się namęczyłam nad stópkami, to co je będę zakrywać. No i taki zimowy już u mnie zagościł.
Naprawdę nie wiem, co to żelazko tam robi.
Tu zapadła decyzja o zmianach, taki aniołek tylko by straszył.
I najważniejsze zostawiłam na koniec. W sobotę udało nam się odwiedzić Renatkę i jej rodzinę. Spotkanie było cudowne, a czasu jak zwykle za mało, żeby nagadać się na zapas. Kto zna Renię, ten wie, że Tam jest prawdziwie, szczerze i po prostu chce się tam być.
Kochani, dziękujemy za królewską gościnę, za możliwość przebywania w fajnym domu, z fajnymi ludźmi, Brunem i Colą. Dziękujemy za prezenty i dobrą energię. Od wczoraj cieszymy się, że Cola się odnalazła. Buziaki dla mamy Dorotki. A jeden prezencik muszę pokazać. To malutka maszyna - pozytywka do mojej pracowni.Latarenka też od Reni