Dawno tu nie zaglądałam i nawet nie wiem jak zacząć. Od czego zacząć...
Wszystko się zmieniło, wszystko powywracało do góry nogami.
Problemy, które pojawiały się pół czy rok roku temu, teraz wydają mi się takie błahe.
Nie ma już czasu na wieczór z książką, nie ma czasu na śledzenie blogów, nie ma czasu na buszowanie po sklepach w okresie wyprzedaży, nie ma czasu na nic.
Wszystko krąży wokół dziewczynek. One planują nam każdy dzień, tydzień, miesiąc.
Może gdybym miała sztab ludzi, mamę, teściową, ciocie, wujków...może by było łatwiej, ale nie mam. Teściowa z doskoku, pani tuż przed 70-tką, mój tato czynny zawodowo.
Ciocie, wujkowie daleko. Mąż w pracy, a ja całe dnie z dziewczynkami.
Kiedy jedna śpi, druga chce się bawić. To jest jeszcze ta lepsza perspektywa. Gorzej jak obie płaczą i obie chcą się do mamy poprzytulać. A mama już z dwójką na raz nie daję rady :/
Strasznie ubolewam,że nie wykorzystałam w pełni ciąży do tego, żeby zawczasu o wszystkim poczytać, zaplanować, kupić.
Kiedy kubek niekapek, jak zaczyna się ząbkowanie, które gryzaki najlepsze...
Kiedy kładę dziewczynki spać, zwyczajnie padam. Nie mam siły otworzyć komputera i zgłębiać tajniki macierzyństwa na blogach, oczy mi się same zamykają, gdy otwieram jakieś poradniki.
Niania, ktoś do pomocy. Zwyczajnie mnie nie stać. 80% pensji i dwójka dzieci naraz.
Podwójny wydatek. I wszyscy tylko mówią,że fajnie, że tak naraz.
Ale nikt nie wie, ile razy i do ilu lekarzy trzeba jechać z wcześniakami. Ile kontroli zaliczyć, rehabilitować. A wszędzie prywatnie, bo kolejki do specjalistów po pół roku.
Do następnego...mam nadzieję,że szybciej niż za 4 miesiące :)