Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 31 maja 2011

Faszerowane baklażany i maślane boczniaki.




Jeśli określenie „żar się leje z nieba” odbierać dosłownie, to pasuje do dzisiejszego dnia jak ulał. I nie chodzi mi bynajmniej o wybuch wulkanu nad głową, czy sąsiadów z piętra wyżej rzucających niedopałki przez balkon, lecz o promienie słońca, które wydają się kapać mi na skórę i wypalać w niej maleńkie, niewidoczne, acz bolesne kropki. Nie mam więc najmniejszej ochoty wychodzić w to gorące miasto, szyderczo witające mnie spalinami wypełniającymi gorący zaduch. Jedno co mnie cieszy to fakt, że moją chęć skrywania się w chłodnym domu usprawiedliwia zapalenie ucha i bolący jak jasna cholera brzuch. Mogę sobie bezkarnie cierpieć w przyjemnym chłodzie.
No, ale jeść coś trzeba. Pozostaje tylko pytanie, co da się przełknąć w taki upał? Odpadają wszelkiego rodzaju mięsa, gorące zupy i zapychające potrawki. Chłodnik? Nie, to nie to. Sałatka? Na sałatkę Łasuch ma genialną odmowę – „Nie, bo ostatnio jak jedliśmy sałatkę, to było za dużo pomidorków koktajlowych i one były takie kwaśne, że mi się tak kwaśno zrobiło w brzuchu, że już przez jakiś czas nie chcę jeść, bo się zakwasiłem”. Nie pogadasz. Przechadzaliśmy się tak po sklepie, pomiędzy skrzynkami z warzywami i owocami, aż trafiliśmy na tackę ładnych boczniaków, które stały się w ostateczności dodatkiem do warzywnej wariacji, na którą mam przyjemność Was zaprosić.



Faszerowane bakłażany:

1 duży bakłażan

1 cebula

3 ząbki czosnku

1,5 papryki (u mnie pomarańczowa, ale weźcie tą, którą lubicie)

3 pomidory

2 młode marchewki

½ szklanki soku pomidorowego

łyżeczka ziół prowansalskich

łyżeczka suszonej bazylii

łyżeczka zmielonego chilli

Bakłażana przekroiłam na pół i każdą połówkę wydrążyłam, nie naruszając skórki, a miąższ ułożyłam na durszlaku i posoliłam, aby wyciągnąć zeń goryczkę. Gdy bakłażan puścił sok przepłukałam go ciepłą wodą i pokroiłam w drobną kostkę. To samo zrobiłam z obranymi pomidorami, marchewką, cebulą i papryką. Wszystkie warzywa włożyłam do garnka z grubym dnem, dodałam czosnek oraz przyprawy i dusiłam jakieś 10 minut. Wyłożyłam je do wydrążonych połówek bakłażana, ułożyłam w naczyniu do zapiekania i do nagrzanego piekarnika, aż skórki zmiękły, jakieś kolejne 10 minut.



Maślane boczniaki:

1 duża łyżka masła

2 łyżki oliwy

250 g opłukanych boczniaków

Masło rozpuściłam z olejem na dużej patelni, gdy zaczęło skwierczeć wrzuciłam na nie boczniaki i smażyłam aż stały się lekko brązowe. Dzięki temu były miękkie w środku i chrupiące na brzegach.

Bakłażany i boczniaki zjedliśmy z odrobiną młodych ziemniaczków, które delikatnie skropiliśmy sobie tłuszczem ze smażenia grzybów. Orzeźwiający i bardzo sycący kompromis pomiędzy sałatką a „zjedzmy coś konkretnego”.

środa, 6 kwietnia 2011

Pierogi. Ruskie. Z mięsem. Z kapustą i grzybami.



240 pierogów. W trzech nadzieniach. Drugie samodzielne podejście i efekt nie chwaląc się bardzo dobry. Padam na nos.

Ciasto:

1,5 kg mąki pszennej

Kubek mleka

Kubek wody

¼ kostki masła (stopiona)

Wszystkie składniki muszą być w pokojowej temperaturze. Mąkę wyjmujemy nieco wcześniej i wysypujemy, aby swoje odstała i napulchniała. Mieszamy wszystko i wyrabiamy aż ciasto będzie miękkie ale nie kleiste. Dzielimy na 3 części, każdą rozwałkowujemy, wycinamy szklanką kółka, nakładamy kulkę z farszu i sklejamy.

Farsz I: ruskie

Kilogram ziemniaków

Pół kostki sera białego

Zeszklona cebulka

Ziemniaki gotujemy, odcedzamy, rozgniatamy i czekamy aż wystygną. Mieszamy z serem, cebulką, solą i pieprzem.

Farsz II: z mięsem

250g mięsa mielonego z indyka

Cebula

Patelnię rozgrzewamy z tluszczem, wrzucamy mięso i pokrojoną w kostkę cebulę. Smażymy i rozdrabniamy widelcem, przekładamy do miski i ucieramy na gładką masę z sola i pieprzem.

Farsz III: z kapustą i grzybami

Pół kilograma kapusty kiszonej

Garśc suszonych podgrzybków

Cebula (zeszklona)

Kapustę siekamy najdrobniej jak się da i zalewamy zimną wodą, gotujemy 20 minut. Grzyby w wysokim naczyniu zalewamy wrzątkiem, przykrywamy i odstawiamy. Odcedzamy kapustę i grzyby (które siekamy). Mieszamy razem i dodajemy sól i pieprz do smaku oraz zeszkloną cebulkę. Taki miks.




Dziś pójdę spać jako bardzo spełniony człowiek. Gotowanie to moja choroba psychiczna. Śniło mi się dzisiaj, że gotowałam na Glassboat w Bristolu. Boże, jak ja się nie chciałam budzić… :(

poniedziałek, 8 marca 2010

Sushi „Bo TAK!”, czyli bardzo kobieco...


Dzisiejszy dzień można określić jednym słowem – wyjątkowy. Dlaczego? Dlatego, że kobiety, które mają swoje święto, są stworzeniami nad wyraz nietypowymi. Przekonuję się o tym codziennie spędzając czas z samą sobą i analizując w domowym zaciszu moje enigmatyczne postępowania. Jak na przykład sushi, które nie do końca ma wiele z prawdziwym sushi wspólnego, poza tym, że najzwyczajniej w świecie chciałam je zjeść w takiej nie innej postaci. Własnoręcznej postaci. Gdy jednak zastanawiałam się nad sensem mojego uporu przy tejże potrawie (bo trzeba dodać, że mama przygotowała frytki, a frytek się nie odmawia), z radością stwierdziłam, iż mogę się z czystym sumieniem wytłumaczyć najcięższym i najbardziej skutecznym argumentem. Otóż miałam ochotę na domowe sushi i chciałam je zrobić właśnie dzisiaj BO TAK! Czyż jest coś bardziej kobiecego od tych subtelnych, choć stanowczych dwóch słów?


Sushi „Bo TAK!”

2 płaty alg nori
szklanka ryżu
200g paluszków surimi
kawałek zielonego ogórka
4 grzyby shitake
wasabi
sos sojowy
ocet ryżowy


Ryż dobrze wypłukałam, mieszając aż woda była przejrzysta. Zostawiłam na pół godziny w wodzie, po czym ostatni raz wypłukałam, zalałam wodą w proporcji mniej więcej 1:1 i gotowałam na małym ogniu przez 15 minut, często mieszając. W osobnym garnku podgrzałam 5 porządnych łyżek octu ryżowego i po szczypcie soli i cukru, po czym gdy cukier i sól się rozpuściły, wymieszałam całość z ryżem, pozostawiając go do ostygnięcia.
Z ogórka wycięłam miąższ i pokroiłam go w dość cienkie paski, tak samo jak namoczone wcześniej grzyby i surimi. Nie jestem szczęśliwą posiadaczka maty bambusowej, więc zawiązując buta dżdżownicą, kolejny raz dałam upust swej wyobraźni i na stole rozłożyłam mocno wykrochmaloną ścierkę. Na rozłożone algi nori nałożyłam cienką warstwę ryżu, zajmującą około 2/3 całego płatka. Na samym środku płachty ryżu układałam kolejno surimi, shitake i ogórka, po czym cienką warstwą wasabi wysmarowałam krawędź wodorostów (tą bez ryżu). Zrolowałam całość w dość komiczny sposób walcząc ze ściereczką i ostrym nożem pokroiłam na około 1,5cm kawałki. Do dwóch miseczek nalałam sosu sojowego z tym, że w jednej z nich zmieszałam go z odrobiną wasali, następnie rozdałam pałeczki i głowiłam się co zrobić z pozostałymi paluszkami surimi.
Przypomniał mi się wtedy przepyszny i niesamowicie prosty przepis na smażone kalmary, które szybko stały się moim ulubionym daniem. Postanowiłam więc ubrać w tą szatę surimi, co notabene okazało się być świetnym pomysłem.


Chrupiący „makaron” z surimi

paluszki surimi
garść grubej soli
trochę pieprzu
2 łyżki oliwy z oliwek


Oliwę rozgrzewam na teflonowej patelni (jakby się uprzeć to można też w woku – ale po co?...), a gdy jest już wystarczająco gorąca wrzucam na nie odpakowane i odsączone paluszki. Mieszam je drewnianą łyżką i pozwalam im się rozwarstwiać na cienkie paseczki. Gdy nabierają złocistego koloru odsączam je na papierowych ręcznikach, przekładam do miski i posypuję solą wraz z pieprzem. Prosto, pysznie i przyjemnie. Jest czas na pomalowanie sobie rzęs – bo tak…