Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wycieczka. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 września 2012

PS, czyli co z tymi szkiełkami?

Obiecałyśmy jakiś czas temu trzecią część opowieści o szkiełkach szlifowanych przez morskie fale, ale w międzyczasie tak zwanym pojawił się wpis o łapaczach snów, potem nadeszła pora podsumowania... i tak się nam ów ostatni odcinek opóźnia.

Rozwlekać się za bardzo nie będziemy, a zaczniemy od butelki nadesłanej nam w komentarzu przez Ot Kot:


Drycha z kolei podrzuciła nam przepis na kapitalne butelki (słoiki również) o wyglądzie "mrożonego", matowego szkła. Nie trzeba do ich wykonania żadnych nieziemskich składników - wystarczy biały płynny klej, woda i odrobina barwników spożywczych, no i oczywiście wybrane przez nas szkło i pędzel do naniesienia mieszaniny. I gotowe!
Można sobie też zrobić tą metodą mroźne świeczniki.

Na stronie naszych gości z poprzedniego odcinka - odysseyseaglass.com - jest mała kolekcja biżuterii ze szkiełkami: wisiorków, bransoletek i kolczyków.

Z kolei Pinterest podpowiada, na przykład, koniki morskie (raz i dwa), wieńce, żyrandole albo świece. W innych miejscach znajdujemy mozaiki, dekoracje wiszące (i zapewne dzwoniące) oraz wykorzystanie szkiełek w wazonie z kwiatami. Można też sobie wypełnić nimi butelkę i podziwiać delikatne kolory, albo spróbować na nich malować:

Foto: odysseyseaglass.com
A poza tym - plażowe szkiełka fajnie jest po prostu MIEĆ, bo przecież niemal każda ma w sobie coś z chomika, który gromadzi znaleziska, a potem od czasu do czasu sobie je ogląda i czerpie z tego radość :)

PS. Zainteresowanym dalszą inspiracją polecamy też sklep etsy.com, a w nim poszukiwania pod hasłem sea glass - cóż za kopalnia pomysłów i uczta dla oka!




poniedziałek, 20 sierpnia 2012

o morskich szkiełkach na kolorowo

Zgodnie z obietnicą dziś słów kilka o kolorach szkiełek - a to dzięki kolejnym gościom - Lindzie i Davidowi, pasjonatom morskich szkiełek, mieszkającym obecnie (o ile dobrze wyczytałam w ich biografii, o tutaj) w Peru. Tam też obecnie zbierają szklane skarby, a przy tym stworzyli też stronę stanowiącą szczegółowe kompendium wiedzy o ich hobby - Odyssey Sea Glass. Dowiedzieć się tam można, gdzie szukać najlepszych szklanych plaż, co zrobić ze znaleziskami, jak powstają, jakie są kolory... dziękujemy im serdecznie za pozwolenie skorzystania z zasobów dostępnych w ich witrynie :)

As promised, today's sea glass show-and-tell will focus on the colors and at this time we thank our guests, Linda and David, who are quite passionate about sea glass collecting and, if I understood it correctly from their biography, they are currently living in Peru. This is where they gather their treasures now, and they have also created a wonderful compendium of information about their hobby - the Oddysey Sea Glass website. One can find out where the most glass-abundant beaches are located, what to do with the finds, how they are created, what colors are rare and common - so, thank you so much for allowing us to use your resources!

foto: Odyssey Sea Glass

Jak wspominaliśmy, najczęściej znajduje się szkiełka białe i zielone, a to z prostej przyczyny: takiego szkła jest najwięcej na świecie w postaci szyb i butelek. Dalej mamy szkło z naczyń itp., które jest trochę rzadsze, ale z drugiej strony zaczyna się tam zabawa z ciekawszym zabarwieniem.

As we mentioned before, the most common colors are white and green - simply because there is a lot of white and green glass on our planet (think bottles and glass panes in windows). Then we have dinnerware, which is less common and also more colorful.

Z masowo produkowanego szkła można jeszcze wymienić rozmaite ozdoby, figurki, a także izolatory, światła sygnalizacyjne itp. Tu też będziemy mieli większą rozmaitość kolorów, a niektóre kawałki będą dość rzadkie, jeśli dany rodzaj szkła produkowano tylko przez jakiś okres czasu; przykładem może być Depression Glass - co stanowi zupełnie inną historię, więc wspomnę tylko, że były to przedmioty wytwarzane w Stanach w czasie Wielkiej Depresji i rozdawane całkiem za darmo jako zachęta do kupna (na przykład jako wkładka w pudełku z płatkami śniadaniowymi), albo sprzedawane bardzo tanio; mimo, że owo szkło jest dość niskiej jakości, nabrało ostatnimi czasy wartości kolekcjonerskiej i niektóre rzadkie obiekty mogą kosztować kilkaset dolarów.

As for the mass produced glass, one can also mention decorative pieces, figurines, and also insulators, warning lights etc. The colors will vary here as well, and some pieces will be rather rare, if a certain type of glass was only manufactured for a limited period of time. A good example would be Depression Glass, which would be a whole separate story, so let's just say that they were items produced in the United States during Great Depression and either given away for free as an incentive to purchase something (like cereals, for example), or sold very cheaply. Even though this glass was not of very good quality, over the years it has become quite valuable as collectibles and some special pieces may even cost a few hundred dollars.

Wróćmy jednak do tego, czego można się spodziewać na plażach. Oprócz szkła masowej produkcji są też, rzecz jasna, przedmioty unikatowe; w powstałych z nich szkiełkach często znajdziemy na przykład dwa rodzaje szkła spojone ze sobą, albo opalizujące fragmenty, albo jakieś wzory czy zatopione drobinki. Trudno jest znaleźć takie egzemplarze na zwyczajnych plażach - trzeba by raczej szukać w okolicach zakładów zajmujących się szkłem (albo tam, gdzie takie zakłady istniały dawniej - bo, jak pamiętamy z poprzedniej opowieści, szkiełko musi się turlać we wodzie kilkadziesiąt lat).

Let's go back to our beach finds, though. Apart from mass-produced glass, there are also designer pieces, quite unique: this kind of sea glass will often feature two colors fused together, or traces of opalescence, or patterns and so on. Most likely you won't find any of these on an average beach - you should probably look for them around glass workshops, or in places where workshops used to exist - if you remember from our previous story, it takes decades for a piece of glass to become a sea glass gem!

foto: Odyssey Sea Glass

Na marginesie dodać można dla ciekawskich, że na stronie Odyssey jest też tabelka opisująca skąd biorą się różne kolory szkła.

For the curious ones, let's also mention that there is an interesting table on the Odyssey page listing what is added to glass to achieve the various colors.

Na koniec jeszcze popatrzmy, jakie kolory szkiełek są najrzadsze - dokładne statystyki zależą trochę od tego, gdzie dana plaża się znajduje, ale ogólnie można powiedzieć, że czerwone szkło jest najrzadsze, podobnie, jak żółte i pomarańczowe.

Finally, let's have a look at the rarest pieces; the exact statistics would likely change depending on location, but generally the red glass is the rarest, and so is yellow and orange.

foto: Odyssey Sea Glass
foto: Odyssey Sea Glass

Mniej rzadkie, ale też niezbyt powszechne są odcienie niebieskiego, oraz szkiełka "czarne", które tak naprawdę są bardzo-ciemno-zielone, bursztynowe albo oliwkowe.

Less rare, but still not too common are shades of blue and "black", which is in fact very dark green, amber and olive.

foto: Odyssey Sea Glass
foto: Odyssey Sea Glass

 
foto: Odyssey Sea Glass
Dalej mamy odcienie zielone i niebieskozielone...

Then we have shades of green and blue green...

foto: Odyssey Sea Glass
foto: Odyssey Sea Glass
...oraz brązy i bursztyny:

...and browns and ambers:

foto: Odyssey Sea Glass

I tu zakończymy drugą część szkiełkowej opowieści - zdaje się, że - jak to często bywa - gawędę można by jeszcze ciągnąć długo, ale rozsądniej będzie chyba się tu zatrzymać. W ostatnim odcinku zajrzymy w kilka miejsc, gdzie dowiemy się, co można zrobić z plażowym znaleziskiem, żeby nie skończyło się tylko na "maniu" :)

And here we will finish the second installment of our sea glass story - as it often happens, it turned out that we could keep going for quite some time, delving into the glassy details. We'll stop here, though, and in the third episode we'll have a brief look at what we could do with our beach finds so they don't end up buried in the corner of some forgotten box.


niedziela, 19 sierpnia 2012

syrenie łzy, czyli o morskich szkiełkach słów kilka

Legenda powiada, że za każdym razem, gdy tonie statek, a wraz z nim giną w odmętach marynarze, syreny płaczą... a ich łzy fale wyrzucają na brzeg i dlatego właśnie od czasu do czasu wśród kamyków i muszelek można znaleźć szkiełka o gładkich brzegach i charakterystycznej, "zamrożonej" powierzchni.

O ich istnieniu dowiedziałam się dopiero niedawno - w Polsce mieszkaliśmy daleko od morza, a że dalekie wyprawy należały do rzadkości, Bałtyk widziałam ze dwa razy w życiu i dopiero tutaj natknęłam się w internecie na informację, z której wynikało, że przy najbliższej wyprawie nad większą wodę trzeba koniecznie zwrócić uwagę na szklane znaleziska!

Stąd też i dzisiejszy wpis, nawiązujący do sierpniowego wyzwania wakacyjnego - oparty na materiale z artykułu naszego Gościa, Josephine Wyman z Rochester Institute of Technology w Nowym Jorku (warto też rzucić okiem na jej stronę z niezwykle ciekawymi galeriami - świat mikroskali wygląda nader zaskakująco!) Josephine udzieliła nam pozwolenia na wykorzystanie tutaj jej pracy, za co dziękujemy z głębi naszych kraftowych serc :)

The legend says that every time a ship sinks and the sailors perish with it, the mermaids weep... and waves bring their tears on the shore, and this is why from time to time amongst the rocks and shells one can find pieces of glass with rounded edges and frosted surface.

It was only recently that I found out about their existence - in Poland we lived far from the sea, and since long trips were rare, I saw the Baltic Sea perhaps twice in my life; it was just last year that I came across some information on the internet which prompted me to pay closer attention to the items on the shore next time we went to Lake Michigan.

And this is also the story behind today's post in connection with the August vacation challenge; it is based on the material from and article written by our Guest, Josephine Wyman from Rochester Institute of Technology in New York (do also visit her website featuring most interesting galleries - the world viewed at microscale is soooo different!) Josephine has kindly given us her permission to use her photos and information here - thank you from the bottom of our crafty hearts :)

foto:  Josephine Wyman 
Łatwo się domyślić pochodzenia morskich szkiełek - butelki i inne przedmioty wpadają do wody, tłuką się, obijają, szlifują i na koniec fale wyrzucają na brzeg wygładzone klejnociki. Ich zbieranie stało się dla wielu osób hobby; szkiełko szkiełku nierówne i choć najczęściej wpadną nam w ręce pospolite kolory, takie jak biały czy zielony, to od czasu do czasu znajdą się i cenne odłamki, warte nawet i 1000 dolarów! Kolekcjonerzy niekiedy są też w stanie określić w miarę dokładnie pochodzenie szkiełka oraz jego wiek.

It's easy to guess the origin of sea glass - bottles and other objects fall into water, they break, they are tossed around, polished and finally they end up on the beach as little gems. Many people have taken up collecting them as a hobby; most of the time we will come across the common colors, like white or green, but on occasion one finds really precious pieces, worth even $1000! The collectors will sometimes be able to date the pieces and figure out their origin.

foto:  Josephine Wyman 
Nie wszystko złoto, co się świeci... i nie każde oszlifowane, "mroźne" szkiełko jest naprawdę szkiełkiem morskim (dla ścisłości dodać należy, że rozróżnia się szkiełka morskie - powstałe w słonej wodzie - oraz plażowe, słodkowodne). Ludzie prędko wpadli na pomysł, że można wrzucić odłamki do bębna, poobracać i efekt będzie prawie taki sam... no właśnie, prawie, bo jednak powierzchnia przy bliższej analizie wygląda inaczej: tu po lewej mamy szkiełko z morza, a po prawej - z bębna.

All that glitters is not gold... and not every polished, frosted piece of glass is true sea glass (to be precise let's add that two categories exist: sea glass is made by sea water, whereas glass from lakes and rives will be called beach glass). People soon discovered that they can toss broken glass into a tumbler and the result will be almost the same... yes, ALMOST the same, because a closer look at the surface reveals significant differences. Below, on the left is real sea glass and on the right - a piece from the tumbler.

foto:  Josephine Wyman 
Działania natury nie da się zatem podrobić, tym bardziej, że z badań naukowych wynika, iż odłamek musi spędzić w wodzie czterdzieści lat, żeby nabyć kształtu i szlifu! Przez ten długi okres następuje również proces "nawadniania" szkła (co dla mnie osobiście było dość zaskakującą informacją, bo zawsze sądziłam, że szkło z niczym nie reaguje i ogólnie się nie zmienia). Niektóre składniki szkła zostają przez wodę wypłukane, a z kolei na odłamku mogą się osadzić inne minerały.

I kto by przypuszczał, że takie znaleziska, które ktoś niefrasobliwy i mało kraftowy mógłby nazwać nawet śmieciami (o zgrozo), okażą się takie ciekawe? A gdyby tak zastanowić się jeszcze nad faktem, że ktoś kiedyś tę choćby pospolitą butelkę wyprodukował, zapewne czymś napełnił, ktoś inny z niej pił - i przy jakiej okazji? Radosnej czy smutnej? Potem zaś się jej pozbył...

Zapraszamy na jutro, bo to jeszcze nie koniec szkiełkowych historii - w drugim odcinku opowieści wrócimy do kolorów (dzięki kolejnym gościom pasjonującym się syrenimi łzami :) oraz zwiedzimy kilka stron o tym, co z tych skarbów można zrobić.

Thus, the natural process cannot be duplicated; research shows that the shard has to stay in water for as long as forty years to become polished and frosted! During this period of time the "hydrating" process also takes place, in which some of the materials in glass are washed out by the sea water, while some other minerals can be deposited on the surface. That was quite a surprise to me; I had always thought that glass was unchangeable.

So - who would have thought that such finds, which some careless and not very crafty person might even describe as trash, would turn out to be so interesting? And once you start pondering the fact that someone must have manufactured that bottle, someone filled it with something, and someone drank from it... and was it on a happy occasion, or a sad one? And then someone discarded this bottle, and it spend 40 years among the waves...

Do visit us tomorrow again for the second part of the sea glass story - we will talk some more about the colors (thanks to more guests fascinated by the mermaid tears), and we'll also see some crafts featuring these little treasures.

foto:  wikipedia

foto:  wikipedia

foto:  wikipedia

wtorek, 24 kwietnia 2012

PMS... na spokojnie

Wbrew oczywistym może skojarzeniom z tytułowym PMS-em nie post dzisiejszy nie będzie opisywał wkurzonych pań, lecz raczej zabawę z kolorami, a to w związku z kwietniowym wyzwaniem polegającym na zaczerpnięciu mapki bądź palety barw z jakiegoś przedmiotu w otoczeniu.

Mam w domu taki jeden przedmiot, w którym są WSZYSTKIE kolory... a przynajmniej wystarczająca ilość, bo kto jest w stanie, nawet będąc kobietą, rozróżnić ponad tysiąc odcieni? Ów przedmiot to wzornik kolorów określający właśnie PMS - Pantone Matching System.


Swego czasu firma Pantone z New Jersey ustaliła system kolorystyczny, z którego korzysta mnóstwo firm graficznych, drukarni, producentów kolorowych plastików itp. Dzięki temu systemowi każdy wie, jak ma wyglądać taki na przykład fiolet numer 2582 i to na papierze powlekanym i niepowlekanym (jako że odcień się odrobinę zmienia i dlatego do każdej odmiany papieru są osobne książeczki.)

Pantonowe wachlarzyki trzeba wymieniać, bo barwy niestety nie mają wieczystej gwarancji i mogą zżółknąć albo spłowieć - dla zwykłego śmiertelnika nie ma to może znaczenia, ale jeśli się robi milion sztuk butelek na szampon, które od zarania dziejów mają określony odcień zieleni, to dobrze jest oprzeć proces produkcyjny na jakimś absolucie :).

Mój osobisty wzornik wziął się właśnie stąd, że w pracy wyrzucano stare egzemplarze i przecież nie mogłam pozwolić wylądować takiej fajnej zabawce w koszu! (Pamiętam, jak za dziecinnych czasów odbywało się malowanie domu i malarze mieli książeczki z przykładami kolorów - żałowałam bardzo, że nie mogą mi jednej zostawić... marzenie się spełniło.)

Druk w większości przypadków odbywa się ze względów ekonomicznych za pomocą jedynie czterech kolorów - słynnego CMYK (Cyan, Magenta, Yellow, blacK); nikt nie byłby w stanie trzymać w magazynie zapasu tysiąca puszek z farbą w każdym Pantonowym kolorze, a ciągłe zamawianie byłoby raczej niepraktyczne. Wzornik służy zatem również do odnajdywania najbliższego odpowiednika danego koloru PMS zmontowanego z kropeczek w kolorze cyjanu, magenty, żółci i czerni. Cyferki pod każdym takim dopasowaniem mówią drukarzowi, jak powinien ustawić maszynę, żeby uzyskać daną barwę:


Na zbliżeniu widać tutaj, że kolor PMS (po prawej) jest "gładki", a jego odpowiednik CMYK składa się z kropeczek:


Nowsze wzorniki mają jeszcze przeliczenie PMSów na RGB (Red, Green, Blue), czyli na rzeczywistość internetową. W zeszłym tygodniu poproszono nas o użycie pewnego PMSu w reklamie, żeby pasowała do innych materiałów promocyjnych oraz do ichniej strony internetowej... i znienacka odkryliśmy, że mimo zbieżności "na oko" istniejące materiały tej firmy wcale nie są do siebie dokładnie dopasowane, a powiedział nam to właśnie wzornik PMS :)

I to by było na tyle, jeśli chodzi o małą wycieczkę do drukarni - jutro zapraszamy do zabawy z kolorami, jaką znalazłyśmy właśnie na stronie Pantone.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Wycieczka na południe (2)

Dziś czas na obiecaną drugą część wycieczki do Memphis... obejrzawszy dom Elvisa i otaczający go ogród, przemieszczamy się  na drugą stronę ulicy, gdzie - nawet bez wchodzenia na oficjalny teren muzeum można zza płota rzucić okiem na największy eksponat:


We wnętrzach oglądamy całą kolekcję Elvisowych ubiorów, poczynając od strojów ślubnych...


...poprzez dość umiarkowane mundurki...


...aż po najbardziej ozdobne kostiumy koncertowe:




Jest również pomieszczenie ze złotymi i platynowymi płytami...


...po czym przechodzimy do większych przedmiotów zgromadzonych przez Artystę:




To, oczywiście, tylko niewielka część dóbr w Elvisowym muzeum... w planie mamy jeszcze zaglądnięcie do muzeum Rock'n'Rolla w Cleveland, ale nastąpi to trochę później; póki co, w zaczynającym się tygodniu przygotowałyśmy dla Was inne atrakcje, więc prosimy nie wyłączać odbiorników :)

sobota, 21 stycznia 2012

muzyczna wycieczka na południe (1)

Wśród chłodów, jakie ostatnio nastały, zapraszamy na małą wycieczkę w kierunku południowym - do Tennessee, kilka kilometrów od granicy ze stanem Mississippi, jednocześnie przypominając o trwającym do końca stycznia wyzwaniu muzycznym. Tam właśnie zlokalizowane jest Memphis, a jeśli Memphis i muzyka - to, rzecz jasna, mowa o Elvisie.


Graceland można zwiedzać od niemal 30 lat - otwarto go dla publiczności w lecie 1982 roku, a kilka lat później obiekt znalazł się na liście National Register of Historic Places (zawierającej ponad 80 000 obiektów), a następnie dostąpił jeszcze większego wyróżnienia, bo stał się National Historic Landmark, a takich jest już tylko niecałe dwa i pół tysiąca. Poza tym jest jednym z najczęściej zwiedzanych domostw w USA (ponad 600 000 osób) - po Białym Domu i Biltmore Estate.


Elvis mieszkał na początku w tańszym i mniejszym domu bliżej centrum Memphis, ale wraz z eksplozją jego sławy nastąpił najazd fanów, co dawało się we znaki sąsiadom. 22-letni Artysta poprosił więc rodziców o znalezienie dla niego miejsca zamieszkania gdzieś na uboczu - obecna ulica Presley Boulevard była w tamtych czasach dość daleko od terenów gęściej zabudowanych. Takoż i znaleźli właśnie ten dom obłożony brązowym wapieniem, zawierający osiem sypialni i tyleż łazienek.

Zwiedzanie domu dokonuje się dość szybko; ze względu na ogromną ilość ciekawskich (z naszych obliczeń wynika, że przez wąskie niekiedy korytarze przepycha się gdzieś około 150 osób na minutę) konieczne jest przemieszczanie się dość szybkim wężem. Stąd i zdjęcia robione w pędzie i, rzecz jasna, przy niezbyt jasnym świetle. Na każdym kroku rzucają się w oczy LUSTRA - wygląda to na jakąś obsesję:


Salon, z widocznym dalej pokojem muzycznym; tu stała trumna z ciałem Elvisa podczas pogrzebu

Klatka schodowa wyłożona lustrami

Pokój do bilarda, wytapetowany kolorową tkaniną

Pokój, gdzie Elvis oglądał telewizję na trzech odbiornikach jednocześnie


W domu zwiedza się tylko parter i basement, czyli całkowicie wykończony poziom piwniczny; na piętro, gdzie Elvis zmarł w jednej ze swoich łazienek, nie ma dostępu, żeby uniknąć niepotrzebnych sensacji. Na zewnątrz zaś znajduje się Ogród Medytacji, gdzie Elvis spędzał wiele czasu w samotności i z przyjaciółmi.


Teraz zaś mieści się tam jego grób, podobnie jak miejsce spoczynku jego rodziców; jest też płyta pamiątkowa jego brata-bliźniaka, Jessego Garona.


Tyle wędrowania po domu i ogrodzie w Graceland - jutro obejrzymy z bliska niektóre z jego niewiarygodnych kostiumów i inne eksponaty w Elvisowym muzeum. Zapraszam!

czwartek, 12 stycznia 2012

Wycieczka do Aqua Tower (2)

Dziś wchodzimy do wnętrza przedstawionej wczoraj Aqua Tower w centrum Chicago, czyli tak zwanym Downtown. Z góry przepraszam za marną jakość zdjęć, ale robiłam je szybko i z pewną nieśmiałością, bo instytucje nie do końca zawsze lubią, jak się je namiętnie fotografuje, a na dodatek w hotelowym lobby panował oczywiście nastrojowy półmrok.

Tytułem wstępu wspomnę, że Aqua Tower dzieli się pod względem wykorzystania na trzy części: pierwsze 18 pieter zajmuje hotel Radisson Blu (215 pokoi), następnie piętra 19-52 to 476 mieszkań do wynajęcia i wreszcie na piętrach 53-80 mamy 263 kondominia (czyli mieszkania do zakupienia) oraz Penthousy.

Ledwo weszłam do hotelu i zamieniłam słówko z ochroną w kwestii zdjęć, oczarowała mnie lampa:


Potem wdepnęłam do lobby:


Pan strażnik wyjaśnił, że różne kształty i wysokości przejść w ścianie po prawej mają nawiązywać do wieżowców w centrum Wietrznego Miasta. Mnie jednak znów przyciągnęły lampy - i te wiszące...


...i świecące cegiełki w murze:


Natomiast największe wrażenie zrobiła na mnie ściana po lewej:


Po pierwsze - jest w niej długaśny kominek, w którym fantazyjnie tańczy sobie rząd płomieni:


Po drugie zaś - przyjrzałam się z bliska błyszczydłom...


...i okazało się, że na calusieńkiej, długiej ścianie pokrytej lustrami wisi sobie kurtyna ze złocistych, ażurowych kółek połączonych równie złocistymi pierścieniami! Oczywiście od razu przyszła mi do głowy myśl: "rety, ależ się ktoś musiał napracować", bo nie sądzę, że coś takiego da się zadać do łączenia jakiejś maszynie. A może...

Tyle wycieczki na dzisiaj. Jeśli ktoś chętny, to więcej zdjęć może sobie pooglądać tu i tu. A my planujemy jeszcze na ten miesiąc dwie wycieczki związane z bieżącym wyzwaniem muzycznym - odwiedzimy mianowicie Elvisa w Memphis, a potem Rock and Roll Hall of Fame w Cleveland. Do następnego!

środa, 11 stycznia 2012

Wycieczka do Aqua Tower (1)

Craftypantki nie są, co prawda, blogiem podróżniczym, ale stwierdziłyśmy, że od czas udo czasu można wybrać się na wycieczkę - jeśli miejsce jest związane ze sztuką, bądź projekt ciekawy i potencjalnie inspirujący.

W zeszłą niedzielę wybraliśmy się do Chicago celem bliższego obejrzenia Aqua Tower - stosunkowo nowego wieżowca o 80 piętrach (plus 6 pod ziemią), który jest najwyższym budynkiem na świecie, gdzie głównym architektem była kobieta :)

Fama mówi, że budynek ów ma sprawiać wrażenie, że spływa po nim woda; oficjalnie takich informacji nie wyczytaliśmy - wiki powiada, że kształt ma mieć związek z wapiennymi klifami, jakich wiele można znaleźć w okolicach Wielkich Jezior. Popatrzcie same:




Każda para pięter przedzielona jest na zewnątrz betonowym "skrzydełkiem", pomalowanym ponoć jakąś specjalną farbą termoizolacyjną, bo owe bloki betonu zachowują się jak chłodnica i wyciągają ciepło z wnętrza. Budynek ma być zaś dość "zielony", więc skrzydełka nie są zaprojektowane wedle czyjegoś widzimisię, tylko mają minimalizować w lecie potrzebę klimatyzacji poprzez zmyślne rzucanie cienia na okna. (Wieżowiec zbiera też i wykorzystuje deszczówkę, choć na razie nie wiem jak :)


Widok z budynku jest piękny i szeroki, przynajmniej ze stron bardziej otwartych, jako że w sąsiedztwie stoją i inne wysokie konstrukcje.


Podstawa wieżowca to szerszy, ośmiopiętrowy blok, na dachu którego urządzono ogród, basen, bieżnię i... ognisko:



Zagospodarowanie otaczającego terenu też jest ciekawe - w lecie pluska sobie cały rządek podświetlanych korytek z wodą...



...a i pieski mają się gdzie wybiegać w kolistym ogródku, który skojarzył mi się ze skrap-mapką:


Bardzo mi się to miejsce spodobało - mam nadzieję, że zajrzymy tam jeszcze w lecie, wśród zieleni. Jutro zaś zapraszam na relację z wnętrza, bo i tam się dostaliśmy po krótkiej rozmowie z ochroną celem upewnienia, że panowie w mundurkach nie mają nic przeciwko niuchaniu i robieniu zdjęć :)