drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 11 grudnia 2025

"Hodowla" c.d.

 No i proszę- ten "młodszy  kiełek"taki niby nieco opóźniony  w  rozwoju przerasta  "starszego "!


 Każdego  dnia , popołudniową porą "doświetlam" sadzonki lampą, w której żarówka  się nie nagrzewa więc  roślinki  dostają światło ale  nie  nagrzewanie - żarówka ledowa. Dzień spędzają  na oknie, a gdy nadchodzi pora, że robi  się  w pokoju wyraźnie  ciemniej przestawiam sadzonki w inne  miejsce i  są pod  lampą. Gdy tak  mniej więcej około północy idę  spać wyłączam lampę i mówię im "dobranoc". A, że jak  wszyscy  wiecie, mam lekkiego świra  to  codziennie im mówię , że  są piękne i niech dalej tak pięknie  się rozwijają. 

Po przeglądnięciu w necie  różnych  informacji i  zdjęć  na temat "domowej uprawy  awokado" doszłam do odkrywczego  wniosku, że one  już osiągnęły  swoją docelową wysokość.  Oczywiście  nie  zdołałam ustalić jaki to gatunek  awokado, bo jest ich kilka - podobnie jak istnieją różne odmiany innych drzew i krzewów owocowych tak i  awokado ma kilka odmian. 

Pogoda u  mnie jak na  razie przyzwoita, temperatura  nie gnębi, wczoraj było  tu +11 stopni, teraz  mam +9 i zapowiadają  opady  deszczu w późniejszych  godzinach. Ale te 9  stopni i wiatr sprawiły, że bardzo  szybko zakończyłam poranny spacer  bo nie lubię gdy  mi  wiatr w oczy  wieje. A tak prawdę pisząc to nie mam nic przeciwko temu, żeby cała  zima była taka pod  względem pogody- jakoś  wcale  a wcale  nie tęsknię za śniegiem i mrozem. Śnieg i mróz (niewielki) to są miłe  w górach, ale nie  w mieście.

Miłego  dnia  Wszystkim  życzę!!! 

sobota, 6 grudnia 2025

Z podwórka hodowli....

 ........roślinki zwanej  awokado


 A dziś tak  się  moje  sadzonki  prezentują - ta po lewej stronie  jest  "młodsza" ale jak widać  usiłuje  ścigać  się  wzrostem z tą "starszą." Ciekawa jestem jak będą się dalej  "zachowywać".

A za oknem u  mnie szaro, smutno i ponuro i +3 na termometrze . Na jutro zapowiadają +9 a na poniedziałek....+13 40% możliwość opadów  deszczu  przed południem. Sama  radocha.

A mnie  się oczy  same  zamykają,  choć spałam jak należy 8 godzin.

Miłego Wszystkim!!! 

środa, 3 grudnia 2025

Omal nie zemdlałam ze......

 ..........zdumienia.

Pisałam  tu  niedawno jak straszliwie  mi nie pasuje język niemiecki i jaka to dla  mnie mordęga uczenie  się  go. A wczoraj......dostałam od  aplikacji DUOLINGO laurkę i to taką , że aż  dwa razy z wielkim zdumieniem ją  przeczytałam.

DUOLINGO podsumowało mnie do 30.XI.2025r  i wygląda to tak: wykonałam  już  480 lekcji,  osiągnęłam 13186 punktów i jest  to więcej niż  u 92%  uczących  się  z ową aplikacją i daje  mi wynik 14. Mam za sobą 5148 minut nauki i  jest to wynik lepszy od 99% osób  korzystających z tej  aplikacji. Poza tym udało mi się utrzymać serię przez 169 kolejnych  dni, co  stawia  mnie wśród 9% najlepszych uczniów. I niniejszym  kończę  ten rok w TOP % uczniów  z całego  świata.

No to jeszcze  trochę  a w głowie  mi  się przewróci od tej  wyliczanki. Dla  mnie  niewątpliwą  zaletą uczenia  się z ową aplikacją jest fakt, że mam sporą  dowolność w  wybieraniu  sobie  czasu na naukę a do tego długość czasu poświęcanego na naukę  nie jest  wielkością stałą. Przeważnie  nie przekraczam 30 minut na kontakt  z tym językiem. Ale  zdarzało mi się, że kończyłam lekcję po 15 minutach bo po prostu  byłam w gorszej kondycji a do młódek , jak wiecie  nie  należę. Poza tym zdaniem twórców tej  aplikacji najważniejsze  sprawą to jest  codzienny kontakt z językiem i nawet  3 minutowy kontakt już ma  znaczenie. Uczę  się o baaardzo różnych porach, ale najczęściej i najchętniej dość późnym wieczorem- no bo przecież jestem  typem sowy  a nie  skowronka. Z tej  samej aplikacji korzysta mój starszy  wnuk i jego  rodzice. Starszy uczy  się polskiego,  mój  zięć  szlifuje  francuski a moja  córka uczy  się  hiszpańskiego. Młodszy ma  w swoim gimnazjum pełno wymiarowy francuski bo to będzie jego język wykładowy do wszystkich przedmiotów więc nie ma  mowy  by jeszcze trenował z DUOLINGO.

A poza tym to za oknem pochmurnie  ale nie pada, temperatura  dość  adekwatna  do  początku  grudnia bo +4 i nic  nie pada, co mnie jakoś  nie martwi. I na pewno  alergicy się  cieszą bo różne roślinki nie pylą.

Miłego Wszystkim! 

poniedziałek, 1 grudnia 2025

Muszę.....

 ..... muszę  Wam  to pokazać:

                                               


 Tak  się prezentuje  moje  hodowane  z pestek awokado. Starsze ma już 28 cm  wysokości a młodsze 21 cm. Rosną,  skubańce,  jak na  drożdżach. Codziennie  je doświetlam bo u mnie  za oknem  szaro i smutno nawet  gdy niebo jest   bez  chmur,  więc je  doświetlam. Ale na pogodę to nie  narzekam  bo nie pada  bez przerwy i mogę  zawsze "wyskoczyć"  do sklepu bez szamotania  się z parasolką.  A jak pada to nie bardzo wiadomo  co - ani to śnieg  ani to deszcz.                                      

I gdyby  cała  zima  była taka  to wcale  bym się  nie pogniewała.  Bo  śnieg  w mieście  wcale  a wcale  nie jest potrzebny. Nie  da  się ukryć, że zima nigdy  nie  była i nadal  nie jest lubianą przeze mnie porą roku. 

W moim prywatnym odczuciu to  zima  jest fajna  tylko w marcu, a do tego najlepiej w górach a tymi  górami  to mogą  być Tatry. I najlepiej  po słowackiej stronie bo tam była i  zapewne jest nadal lepsza infrastruktura  turystyczno-  wypoczynkowa. Na Chopoku to można  się było na śmierć  zajeździć  na  nartach zwłaszcza  gdy  się udało zarezerwować miejsce  w którymś z domów leżących tuż  przy trasach narciarskich. Wychodziło  się  z domu, wskakiwało w narty i w  drogę. Oczywiście  na  Chopoku są trasy o różnej  długości i o  różnym stopniu  trudności,  ale są znacznie  łatwiejsze niż  trasy alpejskie a i tak dostarczają  mnóstwa  wrażeń. 

Łatwiejszych trasy  zjazdowych  jest w  sumie  24 km, łączna  długość tych średnio-trudnych  to19 km  a tych trudnych tras to 8  km.   Najdłuższy  zjazd liczy  sobie prawie 7 km. I znam kilka osób które  na dole   padały na śnieg jęcząc. Trudne  zjazdowe trasy są po południowej  stronie  góry i są oznaczone kolorem  czarnym. W sumie na Chopoku jest 41 różnych tras. Poza tym  są 23 wyciągi i można jeździć do późnego wieczora bo trasy  są oświetlone. 

A tak w ogóle to ta  góra  to nazywa  się Jasna ale nie wiem  dlaczego funkcjonuje w polskim nazewnictwie nazwa Chopok. Kiedyś mi  się wydawało, że to są dwa  różne  miejsca- ale  nie Chopok = Jasna. I nie mam pojęcia  dlaczego któryś z Polaków nazwał górę Jasna - Chopok.

A tak poza tym -nic  się nie  dzieje. Ja  w tym roku nie mam ochoty by wybrać  się  na któryś z jarmarków Bożonarodzeniowych. Nie odczuwam  zupełnie  potrzeby łażenia w zimnie,  tłoku i ciemności - to ani  chybi oznaka że się najzwyczajniej  w świecie postarzałam. Na święcie  świateł też nie  byłam. No nie da się ukryć że pójście  tylko po to  by ewentualnie kupić pieczone kasztany to za mała dla mnie pokusa, choć nie ukrywam, że lubię  pieczone kasztany. Ale i bez  nich spokojnie  przeżyję Święta.

Właśnie  zerknęłam na termometr zaokienny - tylko 2  stopnie  ciepła, więc  nie wykluczone  że nad  ranem będzie bliżej O stopni.

Miłego nowego tygodnia Wszystkim życzę!!! 

czwartek, 20 listopada 2025

Chyba idzie zima

 Wczoraj to u mnie  zamiast deszczu padał śnieg. Na razie  niezbyt wiele, ale jednak dachy samochodów otrzymały białe "czapeczki". Wiem -  czepiam  się pogody bo nie lubię późnej jesieni i zimy w mieście.

Szłam  do sklepu i wpatrywałam   się w  bezlistne drzewa:

 Zdecydowanie lepiej prezentowała  się ta ulica  gdy były liście  na drzewach. A takie ogołocone  z liście gałęzie  wyglądają nieco dramatycznie.

 

 Za to w godzinę później miałam za oknem taki pejzaż:



 


 A ta maluteńka czarna kropka nad najniższą  częścią dachów to zwykła wrona. Czego jak  czego ale wron to w tej okolicy nie  brak. Może  dlatego, że na  wielu podwórkach jest sporo wysokich starych drzew a wrony lubią  siadywać  na wysokich drzewach. I na  wielu  z nich zakładają  swe  gniazda. Rok temu  na "moich" podwórkowych brzozach  na jednej  z brzóz było wronie  gniazdo i  przybyły 3 nowe wronięta. 

Właśnie wydano komunikat ostrzegający przed gołoledzią. Ale ja już dziś przezornie zrobiłam  zakupy na kilka dni, więc w razie  gołoledzi pospaceruję po własnym  balkonie.

 

 

 


   A tu  "moja  hodowla" awokado. Starsza roślinka ma  już 14 cm  wysokości a ta maleńka- 4 cm.

Całość doświetlam  lampą bo jednak  dzień jest  już krótki i jak  widać podoba  się to roślinkom. 

Poza tym- nic się u  nie nie dzieje - ale nie narzekam bo prawda najczęściej  wygląda tak, że jak  się  coś dzieje to rzadko jest to coś  dobrego lub ciekawego. 

 Miłego Wszystkim!!!! 

 

wtorek, 18 listopada 2025

A jednak......

 .....druga pestka  awokado też  już  "wyszła z  ziemi:

      


A tak prezentują  się  obydwa kiełki:


 

I tak  się  cieszę jakbym   wygrała  na jakiejś loterii furę mamony. No ale ci co  mnie  znają to  wiedzą dobrze,  że mam  lekkiego świra.

A poza  tym to listopad  upomina się  wyraźnie o zaistnienie w mojej świadomości - za oknem jest  raptem +6 ( na moim zaokiennym termometrze na wysokości   3 piętra przedwojennego budynku), a do tego zupełnie  nie  wiem po jakie  licho dodatkowo  wieje  zachodni wiatr. I nie  da  się powiedzieć że dreptanie  dziś po Berlinie należało do przyjemności.

I chyba zaraz  zrobię  sobie bliskie spotkanie z jasieczkiem i kocykiem. Miłego  Wszystkim!

 

wtorek, 11 listopada 2025

Niestety jesień

 

 

Nie myślcie, proszę,  że to jest wczesny poranek - nie to już jest południe a nawet już niemal godzina  13,00 - i tak  wygląda 90%  ulic w dzielnicy  w której mieszkam. Po prostu wciąż nie ma  rąk  do pracy.

Raz  na klika  dni czasami jakaś litosierna  dusza zgarnie  liście  pod ogrodzenia trawników lub na mikroskopijny  skrawek  ziemi  pod drzewami i wtedy  wygląda to znacznie lepiej. Ostatnio to chyba raz na dwa tygodnie  zjawia  się ekipa  miejska i zbiera te  liście.  

I ja  chyba jestem niedorozwinięta  umysłowo bo nie mogę pojąć tego braku  rąk do pracy w kraju, który niemal nałogowo  przygarnia ludzi z całego świata. Nie mam pojęcia kto wymyśla te przepisy regulujące ich pobyt tutaj. Z reguły przyjeżdżają  tu ludzie młodzi i przez  dwa lata  nie  wolno im podejmować  żadnej pracy  bo się mają  wpierw  nauczyć języka. 

Mnie osobiście nauka niemieckiego  wcale  nie idzie. Mam za sobą już ponad 100 dni nauki i niestety nie polubiłam tego języka - no a gdy mam coś pojąć " ze słuchu" to klęska absolutna jeśli mówiący  nie jest  zawodowym lektorem. Poza tym jestem typowym wzrokowcem i znacznie  łatwiej mi  zapamiętać znaczenie wyrazu który mogę po prostu odczytać. I to zapewne  jest  wszystko normalne bo : primo-jestem już stara,  secundo - ta aplikacja  z której korzystam wykorzystuje w sferze  dźwiękowej nagrania tych  co biorą udział w lekcjach i bardzo  często jest tak, że zupełnie  co innego słyszę niż potem mogę odczytać widząc ten wyraz. No ale tak  to jest gdy  się  człowiek uczy  zdalnie  a nie na kursie lub ma prywatne lekcje u zawodowego lektora. No ale jest jak jest- jak mówili filozofowie. Najbardziej  lubię gdy jest podane  nowe słowo a do niego kilka różnych jego tłumaczeń po polsku i w 95% na 100 wpadam w ogromne  zdziwienie, że wiem co to słowo znaczy po polsku. 

Raz, jeszcze  w  szkole w podstawowej,  zaczęłam  chodzić na kurs  języka  niemieckiego, ale po trzech miesiącach kurs  się skończył bo dzieci nie  chodzące na ten kurs wyzywały nas od "miłośników szwabów" i grupa  chętnych na ten kurs się rozpadła. I wspominając  tamten  czas zupełnie  się przestałam dziwić że  całkiem  spora  część moich znajomych była  wpierw  zdegustowana faktem że moja  córka  wyszła za mąż za Niemca a potem mocno zostaliśmy potępieni gdy wyjechaliśmy do Niemiec, bo w Polsce już nie mieliśmy  bliskiej  rodziny. A tak  nawiasem mówiąc - każdej matce  życzę  takiego  zięcia jak mój - wiem  co piszę,  bo już 22 lata  minęły od chwili gdy  staliśmy  się  rodziną. I tak cichcem, cichcem minęło 8 lat od  chwili mojego  zamieszkania w Berlinie. I nadal lubię to miasto choć chwilami  jego rozległość  mnie poraża i nadal większość  dzielnic  znam tylko i  wyłącznie  z planu miasta a nie  z osobistego kontaktu. Ale prawdę pisząc  nie  da się ukryć, że niektóre  dzielnice  Warszawy, mego miasta  rodzinnego-też  znałam tylko z planu  miasta i nigdy w nich nie  byłam bo nie miałam po co tam być.

Pisałam tu  niedawno, że  wsadziłam  do wody  dwie pestki  awokado i nawet dałam  ich  zdjęcia. A tu  ciąg dalszy:


 Jedna  z pestek posadzonych do doniczki  już wykiełkowała, a druga niestety jeszcze  nie. Jest jakby  nieco opóźniona  w rozwoju,  korzonek też  wypuściła  ze  sporym opóźnieniem.

A oleander, który już  wypuścił  w  wodzie korzonki  też  dostał  swoją  doniczkę i prezentuje  się tak:


  I mam  w tej  chwili swego  rodzaju żłobek na oknie  kuchennym. Czekam aż druga  pestka  awokado też wykiełkuje. Tak na  moje  oko to ona  ma  ze dwa tygodnie  opóźnienia  w rozwoju w porównaniu do tej, która  już wykiełkowała.

Pogoda niestety zupełnie  nie  zachwycająca, co chwilę  przelatują deszczyki a +8 też jakoś  nie grzeje.

Miłego  dnia  Wszystkim!!!